To już piąty mecz bez zwycięstwa. Ejido wydawało się idealnym przeciwnikiem na przełamanie, ponieważ przed dzisiejszą kolejką przegrali 4 mecze z rzędu. Rzeczywistość okazała się brutalna.
Mecz rozpoczął się dynamiczną grą obu drużyn. Szczególnie cieszyła postawa gospodarzy – było widać zdecydowanie więcej chęci do biegania niż w poprzednich meczach. Bardzo widoczna była przewaga w posiadaniu piłki.
Choć Real częściej konstruował akcje, to brakowało ostatniego podania, a czasem tylko lepszego strzału. Z drugiej strony Ejido nastawiło się bardziej na grę z kontry i to przyniosło skutek w 45 minucie. Samu Corral został wypuszczony w uliczkę i przelobował Mackaya. Niepokojące było zachowanie środkowych obrońców, którzy nie przeszkodzili graczowi gości w dojściu do piłki i oddaniu celnego strzału. Niemal identyczna sytuacja powtórzyła się w 55 minucie, ale tym razem Mackay był szybszy.
Jeśli już zawodnicy Realu dochodzili do strzału, to albo był on blokowany, albo był zbyt lekki, żeby mógł zaskoczyć bramkarza gości. Przez cały mecz sytuacja się nie zmieniała. Gospodarze budowali akcje, ale bez ostatniego podania, a goście co jakiś czas kontrowali.
Dopiero w 85 minucie dotychczasowe starania przyniosły skutek. Fornies dośrodkował z lewej strony, a Manel strzałem głową skierował piłkę do siatki. Niestety Fornies zapisał się również negatywnie w protokole meczowym. W drugiej minucie doliczonego czasu gry zaatakował gracza Ejido wyprostowaną nogą wbijając korki w jego udo i w konsekwencji obejrzał czerwoną kartkę.
Na pierwsze zwycięstwo od 13 stycznia (1:0 z Sanluqueno) przyjdzie poczekać co najmniej do najbliższego meczu wyjazdowego z San Fernando, które zajmuje 5 miejsce w tabeli. Co ciekawe i przykre, Realowi brakuje 9 punktów zarówno do miejsca gwarantującego udział w play-off, jak i do strefy spadkowej. Najbliższe 3 mecze to wyjazd z San Fernando (5), u siebie z Marbellą (10) i wyjazd z CF Talavera (12).